W Krakowie bez zmian. Drużyna nie nawiązała rywalizacji z kolejnym rywalem, przegrywając z treningowo nastawionymi Warsaw Eagles.
Futbol w naszym kraju ma wiele oblicz. Prawie w każdym z miast celebruje się go w inny sposób, spotkania rozgrywane są w innej otoczce. Wiele zależy też od stadionów. W stolicy małopolski tę rolę spełnia oczywiście popularna Tigers Arena, stadion Juvenii. W tym sezonie, miejsce ciągłych debat nad zamieszczonym w tytule pytaniem.
Warunki sprzyjające (rozmowom)
Krakowski obiekt ma tylko jedną trybunę, w związku z czym bardzo blisko siebie gromadzi się wiele postaci, mających we wspomnianym temacie sporo do powiedzenia: byli zawodnicy Tigers, obecni, ale kontuzjowani zawodnicy Tigers, obecni zawodnicy Tigers, którzy nie grają, bo opuścili kilka treningów, zawodnicy Knights, działacze Tygrysów itd. itp. W niedzielę, przy upalnej pogodzie, dyskusje były szczególnie zażarte. Mogły takie być zresztą też dlatego, że sytuacja na boisku bardzo szybko się... wyklarowała.
Pierwsze przyłożenie Orłów padło już w drugiej akcji meczu, gdy podanie Kevina Lyncha na punkty zamienił Tyrone Landrum. Trwało to tak krótko, jak te zdania, które jeden z kibiców, próbujący tłumaczyć mecz swojej stojącej obok partnerce wypowiadał na bieżąco podczas akcji: „teraz oni mają piłkę, atakują i teraz podają, i... teraz zdobywają swoje pierwsze przyłożenie”. Tygrysy przytrzymały piłkę tylko chwilę (nieudana gra w czwartej próbie), a później zaczęła się kolejna krótka, punktowa seria Eagles: dwa ładne biegi Michała Kozdrója (starającego się wykorzystać nieobecność innych podstawowych biegaczy warszawiaków) wykończył później, również biegiem, Grzegorz Janiak.
Promyk nadziei pojawił się, gdy na początku trzeciej serii gości, 12 jardów za linią wznowienia akcji powalony został Lynch. Ten sukces defensywy zepsuła jednak flaga... za 12 graczy na boisku. Efekt tej niefrasobliwości był taki, że w kolejnej akcji długie podanie przepięknie złapał Landrum i przyłożenie nr 3 stało się formalnością. Przy 0:21 wspomniani dwa akapity wyżej sympatycy gospodarzy mogli więc zająć się dyskutowaniem o klubie.
Co mówi trybuna
Tematów nie brakowało. Jedni narzekali na trenera Dawida Ostręgę i z tęsknotą wspominali Alberta Hesskew, inni bronili obecnego szkoleniowca twierdząc, że robi tam „niesamowitą robotę” i to nie w nim trzeba upatrywać winnego. Ktoś mówił, że z tą taktykę przecież nic się nie wygra i że wiedział to od początku, a poza tym czemu nie gramy w obronie strefą. - Teraz właśnie gramy strefą – zaznaczył inny. - No to jak ktoś zdobywa przyłożenie biegowe po całym boisku, to powinno go po drodze zahaczyć chociaż trzech naszych, a oni wszyscy stoją wtedy w jednej linii, którą mija się od razu – dodawał narzekający, jako przykład podając touchdowny Rebels lub Nilesa Mittascha.
Spierano się też o to, czy tutaj w ogóle można narzekać: ci za, uważali, że skoro zespół ciągle przegrywa, to czemu mieliby niby szukać pozytywów. Ci przeciw podkreślali, że mają dla Tygrysów raczej podziw, że potrafią mimo któregoś lania z rzędu (ktoś przyrównał nawet porażkę 0:73 do gwałtu...) się nie poddać. Inni przypominali też, że przecież Tigers w tamtym sezonie - mając mocniejszą kadrę – wygrali 5 spotkań, ale zespoły, które pokonali albo przeniosły się do PLFA I (Lowlanders, Steelers, Owls) albo diametralnie się zmieniły/wzmocniły (Rebels, Kozły). A co do zmian, pojawił się też głos, że jeśli w Devils lub Giants coś się psuje, to od razu następują widoczne zmiany w zarządzie, a tutaj tak nie jest.
Problem amerykański
Najciekawsze – i trochę z tym związane - były jednak rozważania o problemie amerykańskim. Przypominały trochę te, które jeszcze rok, dwa temu były tak istotne w innych futbolowych miastach Polski. Między tego, jak międzynarodowym miastem wydaje się Kraków, Amerykanów w barwach Tigers oczywiście ciągle nie widzimy. Wszystko rozbija się podobno o to, czy płacenie im powinno oznaczać płacenie wszystkim. - Jeśli mieliby płacić „importowi”, to ja chcę, żeby mi też płacili – powiedział jeden z kontuzjowanych na trybunach, dobrze ilustrując problem. Zdania są jednak oczywiście podzielone.
Jeden ze zwolenników mówił, że jeśli ktoś ściągnie na trybuny ludzi (mniej więcej w tym momencie po swoje 77-jardowe, drugie tego dnia przyłożenie – oklaskiwany przez fanów, którzy przyjechali do Krakowa z Warszawy - biegł Ty Landrum...), zainteresuje sponsorów, słowem, zmieni losy klubu, to czemu niby mu za to nie płacić? - W Rebels mają teraz tego Dobsona: w meczu z Eagles wystarczyło, żeby podbiegł do trybuny i zaczął machać rękami, a wszyscy zaczęli szaleć. Ja bym już za coś takiego płacił zawodnikowi – dodawał. Ze smutkiem przyznawał też, że w niektórych drużyn piłkarskiej okręgówki 100-200 zł dla każdego zawodnika po meczu na jedzenie i picie, to nic dziwnego...
Jak żyć?
W trakcie dyskusji powstawało prawdopodobnie więcej nowych pytań niż odpowiedzi na tygrysie problemy z tego sezonu. Mecz, który w tym czasie toczył się parę metrów dalej potwierdzał, że one istnieją i są poważne. Wystarczy powiedzieć, że Eagles mogli w związku z tym już w drugiej kwarcie dać wolne Lynchowi i Landrumowi, a na boisko wpuścić Romana Iwańskiego. Gospodarze pokazywali co prawda oznaki poprawy. Po ostatnich dwóch meczach, w których zdobywali po 12 punktów wychodziło im więcej krótkich akcji podaniowych (Filip Mościcki posyłał je głównie do Sebastiana Szarka i Thada Gaebeleina). Słusznie stawiali też na w sumie tylko kilka najlepiej działających zagrywek, zamiast udziwniać playbook. Wcale nie działała jednak gra biegowa, czemu tylko z linii bocznej mógł przyglądać się nieobecny w składzie Kamil Piwowar.
Eagles dograli to spotkanie silnym składem (mimo że do małopolski przyjechali w „tylko” 37 osób), ale widać było, że prowadząc wysoko, zdjęli nieco nogę z gazu. Wcześniej przećwiczyli parę akcji, które mogą się przydać już w nadchodzącym spotkaniu z Devils, ale poza (znaną z meczu we Wrocławiu) akcją, w której skrzydłowy zbiega po piłkę do rozgrywającego, udaje, że przygotowuje się do biegu, a później to on podaje do quarterbacka (który jest już daleko i niekryty), nie zdradzili wiele. Za ich podejście do tego spotkania chwalili ich sami gracze Tigers (którzy – podkreślę ponownie, żeby uniknąć nieporozumień – robili co mogli, żeby poprawić wynik do samego końca, ale po prostu bez skutku) i chwalę też ja.
Kolejnych rekordów w wysokości przegranej już nie potrzebujemy. Dlatego, im prędzej w szeregach krakowskich Tygrysów ktoś odbierze trybunie na Tigers Arena powody do narzekania, tym lepiej dla nas wszystkich...
W porządku drużyna
Z Sebastianem Szarkiem, skrzydłowym Dom-Bud Kraków Tigers, rozmawia Adrian Fulneczek.
Ogólne wrażenia po meczu?
Trudne warunki: bardzo gorąco, no i w naszych szeregach 6 osób grało w dwie strony, w tym m.in. ja.. Tak jakoś wyszło. Trzeba też przyznać, że Eagles, gdy prowadzili już wysoko, dali pograć zawodnikom, którzy nie zawsze są starterami. Szczerze mówiąc Orły, to chyba najbardziej "w porządku" drużyna w stosunku do przeciwników, w polskim futbolu.
Druga połowa dużo lepsza niż pierwsza?
Przede wszystkim straciliśmy w niej tylko jedno przyłożenie. Wiedzieliśmy, że nie możemy pozwolić sobie dalej wrzucać punktów u siebie, w domu. Szkoda, że sami nie zdobyliśmy przyłożenia, ale cóż, uda się następnym razem.
Skoro o następnych razach mowa: co z resztą sezonu? O co będą grać Tygrysy?
Zawsze o zwycięstwa. Przecież jeśli przed np. przed wyjazdem do Gdyni powiemy sobie, ok, jedziemy tam i na pewno przegramy, to to nie w ogóle nie ma sensu. Takiego nastawienia na pewno nie będziemy mieć. Poza tym gramy jeszcze rewanż z Rebels, który może być kluczowy dla ich lub Kozłów szans na playoffy. Możemy więc jeszcze namieszać w układzie tabeli. Nie, żebym źle życzył Rebels, lubię tam kilka osób, ale niech się nie spodziewają, że oddamy im mecz.
Ale ten rok, i jego zakończenie nie wygląda dla Was zbyt różowo...
To prawda, dlatego możemy chyba już zacząć też trochę myśleć o przyszłym sezonie i wykorzystać te spotkania również jako przygotowanie do niego, przećwiczyć pewne rzeczy. Mamy poza tym w zespole mnóstwo debiutantów, którzy grają jako starterzy w swoim pierwszym roku. To zaprocentuje i w nadchodzącym sezonie będziemy na pewno silniejsi.
Trenujecie chwilowo z Knights?
Tak i to też bardzo wiele nam daje już teraz i da też wiele w dalszej perspektywie. Nie ćwiczysz ciągle przeciwko tym samym osobom, które znasz już na wylot. Poza tym, motywacja jest za każdym razem podwójnie duża. To przecież dwa zespoły z jednego miasta. Myślę więc zawsze "przecież wiem, że jestem lepszy - ja muszę im to pokazać, muszę to udowodnić".
Chylę czoła
Z Jakubem Zduniem, skrzydłowym Warsaw Eagles, rozmawia Adrian Fulneczek.
Jak tam po spotkaniu, Kubo?
Uff.. gorąco.
Aż tak? Nie grałeś do końca więc miałeś chyba chwilę, żeby ochłonąć?
Cóż, to prawda, ale nie przyjechaliśmy tutaj dziś w zbyt szerokim składzie. Było nas 37. Lub raczej "36 + Brett" jak ja to mówię, bo jak to tak, dzieci na boisko wpuszczać...
Poważniej: wracając do wydarzeń boiskowych?
Na pewno chylę czoła przed drużyną z Krakowa, która widać, że ma problemy kadrowe - widziałem, że wiele osób grało w dwie strony - a jednak walczyli do końca.
No tak, było ich jeszcze mniej niż was.
2...4 jeśli dobrze policzyłem. Podeszliśmy do ich problemów z szacunkiem, staraliśmy się momentami robić może nieco słabsze bloki, bo to naprawdę trudna sytuacja dla zespołu. Zaczęliśmy na 100%, bo trudno inaczej skoro nie wiadomo, co zagra przeciwnik, ale później potraktowaliśmy to treningowo, ćwicząc m.in. zagrywki, które będziemy mogli później wykorzystać.
Druga połowa zleciała dzięki temu ekspresowo.
Tak, muszę przyznać, że ten nowy przepis jest ciekawy. Ten, że po 35 punktach różnicy zegar przyspiesza i już się nie zatrzymuje. W takim meczu się na to zgadzam, ale z Seahawks przegrywaliśmy 31 punktami i niewiele brakowało, żeby zdobyli kolejne przyłożenie, a przecież mogliśmy to ostatecznie jeszcze wygrać.
Dzisiaj próbowaliście odzyskać trochę pewności siebie po dwóch porażkach?
My jesteśmy ogólnie mówiąc pewni siebie. Z Devils zabrakło nam niewiele, a spotkanie zSeahawks zupełnie nie wyszło defensywie. Źle weszli w spotkanie, ale Jastrzębie to zbyt dobry zespół, żeby to zepsuć. Ale było widać, że walczymy. I to coś nowego w porównaniu z poprzednimi latami.
Tzn.?
Nawet jeśli przegrywamy, walczymy i to niezależnie od tego kto jest na boisku. To bardzo ważne. Mamy 60-osobową kadrę i każdy musi walczyć o to, żeby grać. Na każdy mecz łapie się tylko 35 zawodników i wszyscy chcą być w tej grupie. Dziś np. świetnie zagrał Michał Kozdrój i to jest super. Szansę przez kontuzje innych skrzydłowych dostał też Tomek Balcer, który trenuje krótko, ale dużo się uczy i mógł to dziś pokazać.
Czyli takie mecze też mają swoje zastosowanie. Czyli starterzy też czują oddech innych na karku?
To sprawia, że treningi i walka o miejsce w składzie jest bardziej intensywna. Dziś brakowało np. 3 receiverów, a nie mamy problemu, żeby wstawić kogoś na ich miejsce.
I widać różnicę, bo w Tigers jest ich 2-3 i muszą jeszcze grać jako cornerzy...
Albo rozgrywający Filip Mościcki jako safety czy blokujący podwyższenia...
Ale to zupełnia inna historia. Następni w kolejce są Devils?
Musimy zacząć szybciej niż we Wrocławiu. Tam daliśmy się trochę zaskoczyć biegami. Trzeba oddać Mittaschowi, że jest naprawdę dobrym zawodnikiem.
Z Kozłami nie miał jednak aż tak dobrego dnia.
Widziałem tylko końcówkę ich meczu. I to fumble nieszczęsne, przy którym widziałem już jak otworzyła się dziura i Kozły mogły to wygrać.
Ale wracając do wrocławian...
Mamy wystarczająco dobry atak i obronę. Musimy tylko zagrać na 100% naszych możliwości. Kiedy to się dzieje, jesteśmy w stanie wygrywać prawie zawsze. I tym razem, to także powinno wystarczyć.
Dom-Bud Kraków Tigers - Warsaw Eagles 0:52 (0:28, 0:17, 0:7, 0:0)
I kwarta
0:7 przyłożenie Tyrone'a Landruma po 33-jardowej akcji po podaniu Kevina Lyncha (podwyższenie za jeden punkt Brett Peddicord)
0:14 przyłożenie Grzegorza Janiaka po 19-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za jeden punkt Brett Peddicord)
0:21 przyłożenie Jakuba Zdunia po 6-jardowej akcji po podaniu Kevina Lyncha (podwyższenie za jeden punkt Brett Peddicord)
0:28 przyłożenie Tyrone’a Landruma po 77-jardowej akcji po podaniu Kevina Lyncha (podwyższenie za jeden punkt Brett Peddicord)
II kwarta
0:35 przyłożenie Michała Kozdrója po 53-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za jeden punkt Brett Peddicord)
0:38 35-jardowej kopnięcie z pola Bretta Peddicorda
0:45 przyłożenie Piotra Osuchowskiego po 25-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za jeden punkt Brett Peddicord)
III kwarta
0:52 przyłożenie Piotra Osuchowskiego po 2-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za jeden punkt Marcin Łojewski)
Mecz obejrzało 200 widzów.
p. | ZESPÓŁ | M | Z/P | +/- | PKT |
---|---|---|---|---|---|
1. | Seahawks | 10 | 9/1 | 260 | 18 |
2. | Eagles | 10 | 8/2 | 282 | 16 |
3. | Devils | 10 | 7/3 | 206 | 14 |
4. | Rebels | 10 | 3/7 | -190 | 6 |
5. | Kozły | 10 | 2/8 | -165 | 4 |
6. | Tigers | 10 | 1/9 | -393 | 0 |