W meczach ósmej kolejki PLFA II zwycięstwa odniosły drużyny Crusaders, BEagles, Archers, Lakers i Angels.
Rekiny przysnęły w Laskach
Warsaw BEagles - Warsaw Sharks B 42:8
Od kilku tygodni zawodnicy i działacze Sharks podkreślali, że wyniki obu ich drużyn wyglądałyby inaczej, gdyby zawodnicy byli skupieni na grze już od pierwszego gwizdka sędziego. Weekendowy dwumecz klubów Eagles - Sharks miał pokazać efektem pracy nad tą bolączką. Miał, ale nie był.
Początek spotkania był dla nas wyśmienity i chyba lepiej nie można rozpocząć. Pozwoliło to rozwinąć nam jeszcze bardziej skrzydła i kontrolować spotkanie.Piotr Siemiński, safety BEagles
BEagles w przeciągu pierwszych pięciu minut gry zdołali trzykrotnie zdobyć przyłożenie oraz podwyższyć dwa razy za dwa punkty. Dopiero po takich trzech ciosach Rekiny zaczęły nawiązywać walkę. Pierwsze punkty zdobył Bartłomiej Rot, który akcję powrotną po otwierającym mecz wykopie zakończył po 83 jardach, które dzieliły go od endzone w momencie opanowania piłki. Chwilę później wykop Gończych Psów opanował ich zawodnik - Mateusz Dąbrowski, co sprawiło, że atak BEagles zaczynał grę kilkanaście jardów od endzone. Sytuację po kilku próbach wykorzystał Krzysztof Ufnal które po trzyjardowym biegu zdobył punkty. W obu przypadkach skutecznie za dwa punkty podwyższał Piotr Pamulak. Gdy pierwszy raz w tym spotkaniu doszła do piłki formacja ataku Sharks B udało jej się zdobyć dwie pierwsze próby ale potem musiała oddać piłkę. Trzeci skuteczny ciąg akcji BEagles był bardzo szczęśliwy, gdyż za każdym razem jak wydawało się, że będą zmuszeni do odkopnięć, to rywale darowali im pierwsze próby w wyniku fauli. Po trzech takich sytuacjach swoje kolejne przyłożenie zdobył Rot i pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 22:0. W kolejnych częściach spotkania BEagles zdobyli po jednym touchdownie - kolejno Piotr Pamulak po złapaniu podania Artura Górskiego, kapitan Paweł Adamczyk po ładnej 54 jardowej akcji powrotnej po przechwycie piłki oraz zamykające wynik przyłożenie zanotował Wojciech Szczyglak po 12 jardowym biegu na zewnątrz. W drugiej połowie drugi skład stołecznych Orłów podwyższył dwa razy za 1 punkt ustalając rezultat spotkania na 42:8.
Ozdobą spotkania było jednak jedyne przyłożenie Sharks B. Młody skrzydłowy Rekinów - Paweł Jasiński urwał się kryjącym go obrońcom, złapał w okolicy połowy boiska podanie od Tomasza Znidericza i uciekając defensorom BEagles wbiegł do pola punktowego. Było to, niestety dla gości, jedno z niewielu dobrych podań byłego topligowego rozgrywającego Spartans. Aż cztery jego podania padały łupem Gończych Psów.
- Po meczu z Lakers byliśmy mocno podbudowani, ale na pewno nie zlekceważyliśmy przez to Sharks. Początek spotkania był dla nas wyśmienity i chyba lepiej nie można rozpocząć. Pozwoliło to rozwinąć nam jeszcze bardziej skrzydła i kontrolować spotkanie. Atak i obrona dzisiaj grała perfekcyjnie, jednak nie ustrzegliśmy się drobnych błędów co dało Sharks osiem punktów. Przed nami najtrudniejsze trzy mecze i walka o najwyższe miejsce w grupie, więc bierzemy się do jeszcze cięższej pracy na treningach i szykujemy się na kolejne potyczki. To był wstęp do podwójnych derbów Warszawy i mam nadzieje, że Eagles odniosą dwa zwycięstwa w ten weekend - mówił po meczu Piotr Siemiński, zawodnik trzeciej linii obrony BEagles, dla którego w związku z wyjazdem zagranicę ten mecz był ostatnim w barwach tego klubu.
- Ciężko gra się mecz, jeśli zawodnicy nie przekładają informacji od trenerów na działania na boisku. Byliśmy dobrze przygotowani, ale taktyka po prostu nie została wdrożona. Defensywa BEagles była dobrze przygotowana. Mieliśmy problemy w ataku co potem utrzymywało długo naszą obronę na boisku. Nie wiem jak będzie wyglądała przyszłość Sharks B po tym spotkaniu. Zabrakło po prostu wszystkiego - agresji, zgrania, egzekwowania zagrywek, komunikacji - dosłownie wszystkiego. Najlepsze słowo, które przychodzi mi na myśl to bezradność - mówił po spotkaniu Osman Hózman-Mirza-Sulkiewicz, wiceprezes Sharks.
Dzięki wygranej BEagles utrzymali trzecie miejsce w tabeli a przede wszystkim zachowali szanse na awans do ćwierćfinału rozgrywek. Rekiny zanotowały trzecią porażkę w tyluż meczach. Kolejne spotkanie, równo za miesiąc Beagles zagrają z niepokonanymi Werewolves, Sharks B podejmą u siebie w rewanżowym spotkaniu Green Ducks Radom
Warsaw Beagles - Warsaw Sharks B (22:0, 6:0, 7:0, 7:8)
I kwarta
8:0 przyłożenie Bartłomieja Rota po 83-jardowej akcji powrotnej po wykopie (podwyższenie za dwa punkty Piotr Pamulak)
16:0 przyłożenie Krzysztofa Ufnala po 3-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za dwa punkty Piotr Pamulak po podaniu Artura Górskiego)
22:0 przyłożenie Bartłomieja Rota po 11-jardowej akcji po podaniu Artura Górskiego
II kwarta
28:0 przyłożenie Piotra Pamulaka po 9-jardowej akcji po podaniu Artura Górskiego
III kwarta
35:0 przyłożenie Pawła Adamczyka po 54-jardowej akcji powrotnej po przechwyceniu podania rozgrywającego Sharks B (podwyższenie za jeden punkt Piotr Pamulak)
IV kwarta
35:8 przyłożenie Pawła Jasińskiego po 64-jardowej akcji po podaniu Tomasza Znidericza (podwyższenie za dwa punkty Patryk Karolak po podaniu Tomasza Znidericza)
42:8 przyłożenie Wojciecha Szczyglaka po 12-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za jeden punkt Piotr Pamulak)
Mecz obejrzało 150 widzów.
MVP meczu: Piotr Pamulak (skrzydłowy BEagles)
Celni Łucznicy
Patrioci Poznań - Bydgoszcz Archers 8:44
Czwartkowy mecz Patriotów miał być dla nich świętem. Pierwsze spotkanie domowe organizowane przez nich jako drużynę futbolu jedenastoosobowego aż prosiło się żeby okrasić je zwycięstwem. Jedynymi, którzy nie byli skłonni podporządkować się temu scenariuszowi byli goście - Bydgoszcz Archers. Od pierwszego gwizdka ich trzej podstawowi zawodnicy biegający z piłką - rozgrywający Kubik i running backowie Gajewski i Kwinta silnymi biegami zdobywał cenne jardy. Wynik otworzyli dwaj panowie K - Paweł Kubik po 20-jardowym biegu zdobył przyłożenie a po chwili Arkadiusz Kwinta zdobył swoje pierwsze z trzech podwyższenie po akcji biegowej.
Po pierwszej zmianie stron boiska Łucznicy grali jeszcze skuteczniej. W drugiej kwarcie zdobyli oni aż trzy przyłożenia. Dwa po akcjach biegowych a trzecie po ładnej 45-jardowej akcji podaniowej, w której futbolówkę posłaną przez Pawła Kubiaka złapał Marcin Spłocharski. Jedyny skuteczny zryw ofensywy Patriotów miał miejsce chwilę później, gdy Bartłomiej Kimnes odnalazł długim podaniem Wojciecha Szymańskiego. W trzeciej kwarcie Archers dołożyli dwa kolejne przyłożenia i spotkanie zakończyło się wynikiem 44:8. Warto podkreślić dobrą atmosferę w trakcie spotkania i znikomą ilość kar. Wśród zwycięzców wyróżnili się Paweł Kubiak i Arkadiusz Kwinta, Jakub Mroczyński, który dwukrotnie przechwycił lecącą futbolówkę oraz zawodnicy linii defensywnej, którzy często zatrzymywali w zarodku akcje biegowe gospodarzy. Najlepszymi zawodnikami Patriotów byli Wojciech Szymański, Krystian Marek oraz Leszek Sowa i Łukasz Sobków, który rozegrał bardzo dobry mecz kryjąc skrzydłowych przeciwnika.
- Bydgoszczanie przyjechali do nas bardzo szerokim składem i większe możliwości zmian były widoczne pod koniec meczu. My jesteśmy wciąż na etapie budowania drużyny a Łucznicy to już zespół dojrzały. Nam brakuje wciąż zgrania, a akcje podaniowe, które dziś uskutecznialiśmy wymagają jeszcze trochę pracy. W obronie z kolei brakuje nam fizyczności. Biegacze przeciwnika dość mocno nas dziś rozbijali - mówi Karol Siliwoniuk trener Patriotów.
- Jesteśmy zadowoleni z wyniku, ale z naszej gry już mniej. Popełniliśmy sporo błędów, na które w dalszej części rozgrywek nie będzie już miejsca. Poznań postawił trudne warunki gry, przez co musieliśmy modyfikować taktykę. Na pewno nie potraktujemy nadchodzących spotkań rewanżowych jako rozgrzewki przed trudniejszymi przeciwnikami. Mecze z Griffons i Patriotami będą trudniejsze niż te pierwsze i potraktujemy je z pełną powagą i skupieniem - mówi Adrian Kuźniewski manager Archers.
Kolejny mecz w kalendarzu obu drużyn to rewanżowy pojedynek, który odbędzie się 13 lipca w Bydgoszczy.
Patrioci Poznań - Bydgoszcz Archers 8:44 (0:8, 8:22, 0:14, 0:0)
I kwarta
0:8 przyłożenie Pawła Kubiaka po 20-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za dwa punkty Arkadiusz Kwinta)
II kwarta
0:16 przyłożenie Dawida Gajewskiego po 41-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za dwa punkty Arkadiusz Kwinta)
0:24 przyłożenie Marcina Spłocharskiego po 45-jardowej akcji po podaniu Pawła Kubiaka (podwyższenie za dwa punkty Arkadiusz Kwinta)
8:24 przyłożenie Wojciecha Szymańskiego po 46-jardowej akcji po podaniu Bartłomieja Kimnesa (podwyższenie za dwa punkty Krystian Marek)
8:30 przyłożenie Arkadiusza Kwinty po 15-jardowej akcji biegowej
III kwarta
8:37 przyłożenie Jakuba Mroczyńskiego po 40-jardowej akcji powrotnej po przechwycie (podwyższenie za jeden punkt Marcin Pałaszewski)
8:44 przyłożenie Arkadiusza Kwinty po 9-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za jeden punkt Marcin Pałaszewski)
Mecz obejrzało 200 widzów.
MVP spotkania: Arkadiusz Kwinta (running back Bydgoszcz Archers)
Raz wystarczył
Green Ducks Radom - Crusaders Warszawa 0:8
Czwartkowe spotkanie miało ogromne znaczenie dla układu tabeli grupy centralnej PLFA II. Gospodarze rozgrywający swój pierwszy sezon w zorganizowanym futbolu chcąc podtrzymać realne szanse na awans musieli to spotkanie wygrać. Podstawowym krokiem do celu miało być zatrzymanie dobrze zorganizowanego ataku Krzyżowców.
Wciąż jest sporo rzeczy nad którymi pracujemy, ale na tym etapie - w połowie sezonu głównie odczuwamy optymizm. Dobrze jest czuć, że nasz cel - wejście do play off - zbliża się do nas z każdym meczem.Piotr Matyjasek, koordynator ataku Crusaders
Udawało się to przez trzy pierwsze kwarty spotkania. Dzięki dobrej postawie obu formacji obrony oraz kilku drobnym wpadkom i karom po 36 minutach na tablicy wyników wciąż widniał wynik 0:0. Żywiołowo reagująca radomska publiczność zamarła już po pierwszej akcji czwartej części spotkania. Trzyjardową akcję biegową na przyłożenie wykonał Adrian Grudzień. Ten sam zawodnik chwilę później podwyższył za dwa punkty.
Gospodarze rzucili się do odrabiania niewielkich przecież strat, ale dobrze dysponowana linia defensywna Crusaders często zatrzymywała akcje Kaczorów jeszcze przed linią wznowienia akcji. Lekarstwem na to miały być częste akcje podaniowe. Do pewnego momentu przynosiły one skutek i po kilku takich zagraniach oraz 15-jardowej karze defensora Krzyżowców Green Ducks znaleźli się o kilkanaście jardów od upragnionego celu. Jednak we własnym red-zone Crusaders ustawili zasieki nie do przejścia i po kilku akcjach przypominających bicie głową w mur rozgrywający gospodarzy rzucił piłkę wprost w ręce Kamila Pilicha - zawodnika trzeciej linii obrony klubu znad Wisły. W tym momencie stało się jasne że Kaczory nie zdołają wygrać już tego spotkania.
- Lider utrzymany! Cieszymy się przede wszystkim z postawy naszej obrony. Wciąż jest sporo rzeczy nad którymi pracujemy, ale na tym etapie - w połowie sezonu głównie odczuwamy optymizm. Dobrze jest czuć, że nasz cel - wejście do play off - zbliża się do nas z każdym meczem. Doceniamy dobrą grę Green Ducks, chłopaki pokazali dużo i trzymamy kciuki za ich dalszy postęp w lidze. - mówi Piotr Matyjasek, koordynator ofensywy Crusaders.
- Mecz był ciężki choć przyznam, że po liderze spodziewaliśmy się nieco więcej. W spotkaniu królowały defensywy zwłaszcza przez trzy pierwsze kwarty. Drive zakończony przyłożeniem gości to nasze spore błędy, które nie powinny się przydarzyć. Po końcowym gwizdku tym bardziej żałowaliśmy nieuznanego naszego przyłożenia. Pod koniec meczu nie udało się wykorzystać dobrej okazji gdy byliśmy cztery jardy od endzone Crusaders. Bardzo dziękujemy kibicom, którzy stworzyli świetną atmosferę na trybunach, żałuję tylko, że wynik nie ułożył się po naszej myśli - powiedział Piotr Kowalewski, prezes Green Ducks Radom.
Kolejny mecz Crusaders rozegrają 19 lipca w Warszawie. Rywalem Krzyżowców będą Olsztyn Lakers. Dzień później Kaczory zagrają również w Stolicy. Ich przeciwnikiem będą Sharks B.
Green Ducks Radom - Crusaders Warszawa 0:8 (0:0, 0:0, 0:0, 0:8)
IV kwarta
0:8 przyłożenie Adriana Grudnia po 3-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za dwa punkty Adrian Grudzień)
Mecz obejrzało 800 widzów.
MVP meczu: Adrian Grudzień (running back Crusaders Warszawa)
Perfekcyjny półmetek Aniołów
Angels Toruń - Griffons Słupsk 35:0
W dotychczasowych dwóch starciach Angels i Griffons goście sobotniej potyczki byli górą. Gładkie wygrane 32:0 i 36:2 kazały podejrzewać, że i tym razem torunianie nie będą mieli problemów z pokonaniem słupczan.
Wygraliśmy do zera, ale bardziej od wyniku podobał mi się styl w jakim to uczyniliśmy. Nie popełnialiśmy błędów, wykonaliśmy nasze założenia taktyczne i zaprezentowaliśmy świetną obronę.Bill Moore, trener Angels Toruń
Już pierwsza kwarta przesądziła o losach spotkania. Angels zdobyli w niej trzy przyłożenia - po biegu Rafała Mierzejewskiego, akcji powrotnej po przechwycie Wojciecha Jędrzejczaka i returnie po odkopnięciu Jakuba Mazana. Już w drugiej kwarcie trener gospodarzy Amerykanin Bill Moore wysłał na boisko rezerwowych.
Jeszcze przed przerwą drugim touchdownem popisał się Mierzejewski. Tym razem po aż 36-jardowym biegu. Ostatnie punkty zawodów zdobył Radosław Trojanowski po podaniu Łukasza Kuśmirka. O dominacji gospodarzy może świadczyć to, że Griffons jedyną pierwszą próbę zdobyli dopiero w czwartej kwarcie. Spotkanie zakończyło się wysokim zwycięstwem Angels 35:0. Co ciekawe, bilans małych punktów w dotychczasowych trzech potyczkach Aniołów z Gryfami to 103:2. Jedyne punkty słupczanie zdobyli 27 lipca 2013 roku dzięki dobremu zagraniu w formacji specjalnej.
Trzecia wygrana w sezonie umocniła Anioły na pierwszym miejscu w tabeli grupy północno-zachodniej PLFA II. Z bilansem 0-3 Griffons zajmują ostatnią, piątą lokatę.
- Wygraliśmy do zera, ale bardziej od wyniku podobał mi się styl w jakim to uczyniliśmy. Nie popełnialiśmy błędów, wykonaliśmy nasze założenia taktyczne i zaprezentowaliśmy świetną obronę. Pozwoliliśmy rywalom zdobyć tylko jedną pierwszą próbę. Zagraliśmy znów przy pełnym stadionie z masą atrakcji dla licznie zgromadzonych kibiców. Nie wyszły nam w tym spotkaniu kopnięcia. Jedno podwyższenie oraz dwa kopnięcia z pola nie poszły po naszej myśli. Musimy dopracować ten element, bo w meczu z Sopotem decydować będą detale. Połowa sezonu zasadniczego za nami i znów mierzymy się z Seahawks. To świetna drużyna - skomentował Bill Moore, trener Angels Toruń.
- Przyjechaliśmy do Torunia z wąskim składem. Było to spowodowane kontuzjami, czy sprawami rodzinnymi. Zostawiliśmy całe serce na boisku. Jedynym pozytywem w naszej grze jest to, że pokazaliśmy wolę walki. Bardzo ciężko jest grać z Angels. Wszyscy zawodnicy z Torunia, włącznie z liniowymi są bardzo szybcy. Dalej się uczymy i będziemy walczyć, ale wydaje mi się, że w przyszłym sezonie zagramy w lidze futbolu ośmioosobowego - skomentował Jakub Helinski, trener Griffons Słupsk.
Kolejny mecz Angels rozegrają 12 lipca w Sopocie. Rywalem torunian będą Jastrzębie, które ostatni mecz przegrały z Angels raptem trzema punktami. Przed Griffons długa przerwa. 3 sierpnia na własnym boisku słupczanie podejmą Bydgoszcz Archers.
Angels Toruń - Griffons Słupsk 35:0 (21:0, 7:0, 7:0, 0:0)
I kwarta
7:0 przyłożenie Rafał Mierzejewski po 3-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za jeden punkt Jakub Mętrkiewicz)
15:0 przyłożenie Wojciech Jędrzejczak po 10-jardowej akcji po przechwycie (podwyższenie za dwa punkty Jakub Mazan po akcji biegowej)
21:0 przyłożenie Jakub Mazan po 50-jardowej akcji powrotnej po odkopnięciu piłki
II kwarta
28:0 przyłożenie Rafał Mierzejewski po 36-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za jeden punkt Jakub Mętrkiewicz)
III kwarta
35:0 przyłożenie Radosław Trojanowski po 8-jardowej akcji po podaniu Łukasza Kuśmirka (podwyższenie za jeden punkt Jakub Mętrkiewicz)
Mecz obejrzało 300 widzów.
MVP meczu: Wojciech Jędrzejczak (defensive end Angels Toruń)
Udany rewanż Jeziorowców w stolicy
Warsaw Werewolves - Olsztyn Lakers 20:32
W pierwszym tegorocznym starciu Werewolves i Lakers to warszawianie byli lepsi pokonując olsztynian na ich terenie 28:20. Lakers mieli kilka zadań związanych z sobotnią potyczką. Po pierwsze, chcieli wygrać po raz pierwszy w sezonie. Po drugie, zrewanżować się Wilkołakom za majową porażkę. Po trzecie, zapewnić sobie przewagę po dwumeczu z warszawianami. By zrealizować to ostatnie zadanie przyjezdni musieli wygrać więcej niż ośmioma punktami.
Mimo bardzo wąskiego składu, ale trzeba powiedzieć niezwykle zaangażowanego, udało nam się pokonać warszawian, dla których była to pierwsza porażka w sezonie.Bartosz Bania, trener Olsztyn Lakers
Pierwsza połowa sobotniego meczu na takie rozstrzygnięcie nie wskazywała. Po przyłożeniach biegowych Kamila Bogusławskiego i Franciszka Maja gospodarze prowadzili już 14:0. Jeszcze przed przerwą dobrym podaniem popisał się rozgrywający olsztynian Mateusz Jałyński a piłkę w polu punktowym zabezpieczył Paweł Banaszyński. Do przerwy zespół ze stolicy prowadził ośmioma punktami.
Po wznowieniu gry, występujący w raptem 20-osobowym składzie goście pokazali niezwykły hart ciała i ducha. Touchdowny Dawida Pietrzaka i Przemysława Bekiera pozwoliły im objąć sześciopunktowe prowadzenie. Wtedy błysnął Amerykanin w składzie Wilkołaków Jason Abney. Jego 50-jardowy rajd z piłką pozwolił gospodarzom odzyskać prowadzenie. Ostatnie dwa ciosy należały jednak do Jeziorowców. Swoje drugie przyłożenia zdobyli Banaszyński i Bekier co pozwoliło ich drużynie wygrać 32:20.
Dzięki pierwszemu zwycięstwu w tegorocznej edycji zmagań drugoligowych Lakers zachowali szansę na awans do play-off. Po pierwszej porażce w sezonie, z bilansem 2-1 Werewolves zajmują trzecie miejsce w grupie centralnej PLFA II.
- To zwycięstwo ma podwójne znaczenie. Po pierwsze pokonaliśmy Werewolves, po drugie większą liczbą punktów niż półtora miesiąca temu zwyciężyli z nami w Olsztynie warszawianie. To da nam przewagę nad Wilkołakami jeśli będziemy mieli po tyle samo zwycięstw. Bardzo się cieszę, że się ocknęliśmy. Mimo bardzo wąskiego składu, ale trzeba powiedzieć niezwykle zaangażowanego, udało nam się pokonać warszawian, dla których była to pierwsza porażka w sezonie. Do meczu z Crusaders podchodzimy tak, jak do każdego innego spotkania. Z taką grą jaką zaprezentowaliśmy dzisiaj jesteśmy w stanie pokonać faworyta - powiedział Bartosz Bania, prezes Olsztyn Lakers.
- Sezon jest długi. Spodziewaliśmy się, że nasi rywale zagrają dobrze i tak się stało. Tym razem udało się im nas pokonać. Po dwóch zwycięstwach na początku rozgrywek na pewno nie przystępowaliśmy do meczu z przerośniętą pewnością siebie. Po prostu Olsztyn był dzisiaj lepszy i za to należą się rywalom gratulacje. Przed nami mecz derbowy z BEagles. Widziałem nagrania poprzednich spotkań Psów gończych. Z meczu na mecz grają coraz lepiej poprawiając się w każdej formacji. Spodziewam się bardzo ciekawych zawodów - skomentował Jason Abney, rozgrywający Warsaw Werewolves.
Sobotni mecz był ostatnim, w którym Lakers występowali pod wodzą amerykańskiego szkoleniowca Sterlinga Summerville’a. Trener ten już przed rozpoczęciem sezonu miał zaplanowany powrót zawodowy do USA pod koniec czerwca. Schedę do nim przejmie dotychczasowy drugi szkoleniowiec Rafał Zapadka, który na co dzień zajmuje się drużynami juniorską i „ósemkami”.
Czwarty mecz w sezonie Wilkołaki rozegrają 19 lipca. Ich rywalem będą Warsaw BEagles. Tego samego dnia Lakers zawitają w stolicy. Rywalem Jeziorowców będą niepokonani Crusaders.
Warsaw Werewolves - Olsztyn Lakers 20:32 (0:0, 14:6, 6:18, 0:8)
II kwarta
6:0 przyłożenie Kamila Bogusławskiego po 1-jardowej akcji biegowej
14:0 przyłożenie Franciszka Maja po 21-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za dwa punkty Jason Abney)
14:6 przyłożenie Pawła Banaszyńskiego po 15-jardowej akcji po podaniu Mateusza Jałyńskiego
III kwarta
14:12 przyłożenie Dawida Pietrzaka po 38-jardowej akcji po podaniu Kamila Polskiego
14:18 przyłożenie Przemysława Bekiera po 7-jardowej akcji biegowej
20:18 przyłożenie Jasona Abney’a po 50-jardowe akcji biegowej
20:24 przyłożenie Pawła Banaszyńskiego po 32-jardowej akcji biegowej
IV kwarta
20:32 przyłożenie Przemysława Bekiera po 7-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za dwa Przemysław Bekiera)
Mecz obejrzało 200 widzów.
MVP meczu: Kamil Polski (rozgrywający Olsztyn Lakers)